Rollage yn Astyr - Original RPG
RyA - Forum
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Rollage yn Astyr - Original RPG Strona Główna
->
Pamiętniki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Ważne
----------------
Nowości na Forum
Wasze pomysły
Rasy postaci
Klasy postaci
Świat
Wyposarzenie
Sesje
Loża graczy
Inne
rasy podstawowe
rasy specjalistyczne
Umiejętności
klasy podstawowe
klasy specjalistyczne
umiejętności podstawowe
umiejętności specjalistyczne
Świat gry
Rasy
Klasy
Podstawowe
Specjalistyczne
Bronie
Pancerze
Przedmioty magiczne
Eliksiry
Historie postaci
Karty postaci
Umiejętności
Zwykłe
Ponadprzeciętne
Zaklęcia
Zwykłe
Ponadprzeciętne
Zaklęcia druidyczne/kapłańskie/szamańskie
Zaklęcia ogólnodostępne
Zaklęcia akademickie
Pamiętniki
NPC
Karty Postaci
Historie Postaci
Pamiętniki
Umiejętości
Magia
Rasy
Ekwipunek
Czarodzieje
Organizacje
Bestiariusz
Targowisko
Selindia
Centra
Zathria
Regulamin i sprawy organizacyjne
Karty Ari
Karty Kala
Karty Tourvi
Karty Dae
Karty Ysi
Karty Kaego
Karty Iny
Karty Toma
Karty Mita
Karty Seo
Karty Ruffa
Karty Rava
Karty Sila
Karty Malo
Pozostałe Karty
Pracownicy
Nauczyciele
Uczniowie
Zajęcia
Goście i inni
Runy
Runy unikalne
RPG - Rollage yn Astyr
----------------
Poradnik żółtodzioba i FAQ
Sesje
Loża graczy
Świat
Poradniki techniczne
Poradnik gracza
Inne
----------------
Co nas kręci i rajcuje?
Offtop
Humor
Old Stuff
----------------
Śmietnik
Archiwum
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Iggy_the_Mad
Wysłany: Śro 21:10, 11 Lut 2009
Temat postu:
<Na całej stronie jest brzydko nabazgrany jeden wyraz>
Sqwack
<A pod nim niezreczny obrazek ryby oraz igla>
Iggy_the_Mad
Wysłany: Nie 2:06, 18 Sty 2009
Temat postu:
Półwysep, wyspa martwych
Przygoda zaczęła się od wesela pewnej pary, której nie za bardzo chce znac. Byli bogaci, zaproszono nas na rejs poślubny łodzią. Było nas kilku, Ja, Adi, Kae, Rav, Tou, Master, Seo i Mitaon, oraz jakiś elf którego nie znałem, jeden z wielu innych gości który także nie znałem.
Rejs był wspaniały, lecz uczta jeszcze wspanialsza. Niestety, nie trwało to długo. Po kilku dniach żeglugi rozerwał się sztorm jakiego nie widziano od stulecia. Nie pamiętam co się dokładnie stało, lecz rozdieliło nas od reszty. Następną rzeczą, jaką pamiętam, była woda z piaskiem w moich płucach.
Kiedy się jej pozbyłem, zauważyłem, iż wraz z Adi, Kae, Mitem oraz Seozem wylądowaliśmy na plaży wyspy. Szczęście mieliśmy, iż wogóle przeżyliśmy. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do dzikich sytuacji, lecz nie znaczy to, iż nie wolałbym wygrzewać tyłka w mieście.
Chyba godzina nam zajęła bezcelowa dyskusja co dalej robić, drugie tyle sie suszyliśmy. A może na odwrót. Wiem, że w międzyczasie okropny dźwiek przedarł się przez nasze uszy. Tak okropny, iż nas powalił. Czyżby to wycie legendarne wycie Anetotha? Śmiem wątpić, ale jeżeli jest gorsze od tego, co przed chwilą słyszeliśmy, nie chcę go nigdy w życiu usłyszeć.
Wyruszyliśmy wspólnie w blizej nieokreślonym kierunku, aż dotarliśmy do pewnych ruin. Uwagę naszą, a raczej reszty, przykół jakiś złoty pył na ścianie. Co jest fascynującego w złotym pyle, co przeważszało by wycie z bólu Kaego jak kawałek po kawałku okaleczam jego ciało mym mieczem? Takie były na daną chwile me fantazje, gdyż doprowadzał mnie do skraju obłędu.
Seoz i Mitaon oddalili się nieco. Gdy ich dogoniliśmy, znalezlismy ich przy wielkiej statule człowieka siedzącego na tronie trzymającego berło w ręce. Berło to było jednak źródłem zainteresowań Mitaona, który już siedział na ramieniu posągu i wyjmował owy przedmiot. Kae głośno wypowiedział swe zwątpienia. Na zawołanie ziemia się zatrzęsła. Po chwili stracilismy rownowage i spalismy. Biedny Mitaon, w tej chwili byl jeszcze na posągu. Cale jego szczescie, upadek nie byl bolesny.
Wyczołgaliśmy się po chwili na zewnątrz, udając w kierunku plaży. Chciałem już wrócić w bezpieczne miejsce, bez żadnych ruin i labiryntow. Wracając jednak zauwazylismy w scianie dziure, ktora powstala na wskutek trzesienia. Adi zaproponowala zwiedzenie tego. Mit i Seoz jednak nie czekali na jej zachecenie, udali sie przodem. Dlaczego nie pomyslalem o tym wczesniej? Bezpieczenstwo poczeka, przygody wołaja... poza tym, nie pozwoliłbym Adi iść samej. Za kogo by mnie uważano, przeciętnego drowa? Pff.
Coś niespodziewanego się stało. Nie wiedzieć czemu, Kae nie był w stanie wytrzymać przekrzykiwania się Seoza z Mitem, które wywołało zawalanie sie stropu, więc Kae ogłuszył Seoza rękojeścią swego miecza. Odruchowo ogłuszyłem Kaego swoim mieczem.
Kiedy wszyscy doszli do przytomności, postanowiliśmy wyruszyć dalej. Warto wspomnieć, że Kae zabrał Seozowi berło. Właściwie to nie wyruszyliśmy dalej. Pierw dostrzegłem parę czerwonych ślepii wpatrujących się w nas. Seoz nawiązał pierwszy kontakt... dość dziwnie. Ukłonił się i przedstawił. Bardziej oszołomiony byłem tym, iż 'bestia' zdawała się odwzajemnić powitanie. Przedstawiła się jako strażnik tego miejsca, czy też korytarza. Co dziwniejsze, nie używał głosu, lecz wyraźnie słyszałem jego odpowiedź w mojej głowie. Powiedział coś o teście godności by móc przejść przez ścierzkę. Mieliśmy mu szczerze wyjawić nasze najskrytsze obawy. Kae powiedział coś o stracie najbliższych. Ja, jako iż nie wiedziałem co było moimi obawami, ślepo walnąłem iż strata najbliższej osoby, skinając głowę na Adi. Czemu tak, nie wiem. Ku mojemu zdziwieniu bestja pozwoliła nam przejść. Mozliwoścy były dwie: Albo był wystarczająco naiwny by uznać moje słowa za prawdę, albo podświadomie były one prawdziwe... nie wiem co gorzej brzmi.
Poszliśmy dalej, zagłębiliśmy się w tunel. Prowadził on dość daleko, aż w końcu stanęliśmy na rozwidleniu. Do wyboru mieliśmy dwie drogi. Przez długi czas nie mogliśmy ustalić, czy się rozdzielić czy nie. Po ustaleniu wspólnego pójścia, pozostawała jeszcze kwestja wyboru drogi. Nie wsłuchiwałem się, lecz gdy Adi zaczęła się dziwnie wpatrywać w lewy tunel, postanowaiłem ułatwić im wybór. Ruszyłem przodem w lewo. Szybko pożałowałem, jako iż szpony wielkiego tygrysa rozdrapały mi brzuch. Obalony na ziemie chciałem ranić zwierze które się rzuciło na resztę, lecz nie zdążyłem. Straciłem przytomność.
Następne co pamiętam, to jakieś włochate coś w moim gardle. Wspaniale, znów czymś mnie napchano. Szybko się podniosłem i wyksztusiłem cokolwiek to było. Okazało się, iż był to... mech. Jaki palant chcial mnie nakarmic mchem?! Przynajmniej rana brzucha była... zaraz, jaka rana? Coś dziwnego się działo. Nie dałem rady jednak iść dalej z drużyną. Kae zdecydował się mnie ponieść, dziwne to było nieco. Tym bardziej, że było ich dwóch. Gdy poczułem, jak coś mi dotyka czoła, obejrzałem się, by zobaczyć orczycę! Nie wiem jak się ona tu znalazła, lecz skutecznie doprowadziła mnie do utraty świadomości - ponownie.
Adi gdzieś wcieło, w ogóle byłem sam. Szedłem mrocznym korytarzem w jej poszukiwaniu. Jedyny ślad po niej to były ślady stóp. Zacząłem nieco szybciej iść, w końcu już biegłem. Dotarłem do większej komnaty, w której znajdywała się Adi... lecz stała na skraju przepaści! Nie świadom dokładnie tego, co się dzieje, pobiegłem dalej w jej kierunku. Potknęła się, rany! Zaczęła spadać, byłem już tuż tuż! Niestety, o moment za późno. Nie zdążyłem jej złapać, moja ręka musnęła o wierch jej. Widząc jak spada, tylko jedno mi przyszło na myśl. Rzuciłem się za nią w przepaść.
Ciemność, ból... to jedyne co byłem już w stanie zobaczyć.
Potem, niczym ze snu się obudziłem. Pierwsze co zrobiłem to rozejrzałem się za Adi. Zauważyłem ją, mniej więcej całą i zdrową, lecz równie zaniepokojoną jak ja. Żywą.
W tym momencie mój umysł zwariował. Ja jestem zabójcą, nie w głowie mi życie innych osób, lecz ich śmierć! Zrobiłbym wiele, by móc zabić, nie ocalić... tym bardziej nie kosztem własnego życia... lecz wtedy...
<tutaj wpis się urwał>
Iggy_the_Mad
Wysłany: Nie 21:13, 04 Sty 2009
Temat postu: Pamiętnik -- Sin'dorev
Pustynia, Cholera wie kiedy i gdzie
"Pierwsze co pamiętam po przebudzeniu się to gorąc wokół nas oraz palący piasek. Głowa mnie bolała jakby mnie ktoś znokałtował. Wiedziałem, że akceptowanie tej roboty to istne szaleństwo, ale niee, zapłata wysoka, musiałem ją wziąć, psia mać. Sprawa wyglądała jasno - mieliśmy eskortować karawanę przez pustynię. Niestety zostaliśmy zaatakowani przez kogoś silniejszego. Ja i towarzysze Adi byliśmy jedynymi, którzy przeżyli. Dzięki Asyrgalowi za okulary, bez nich słońce już dawno wypaliłoby mi oczy. Po chwili okazało się, że nie mamy ani wody ani żarcia... świetnie. Rozejrzałem się za swoją bronią, by znaleźć ją w nieużywalnym stanie. Jedno z moich ostrzy było dosłownie pocharatane! Nigdy więcej już się do walki nie nada... szkoda, było to jedno z ostrzy które dostalem od brata. Nad kominkiem w salonie Dae sie powiesi, ładna ozdoba będzie.
Wracając do gorąca, było gorąco. Tak gorąco że gorąc zdawał się być bardzo gorący. Bym się opalił, gdybym mógł. Mniejsza z tym, 'im prędzej coś wymyślimy tym lepiej', pomyślałem. Minuty później byliśmy w drodze na zachód... a może wschód... na pustyni co kilka metrów powinni dawać drogowskazy. Kto to widział, bez drogowskazów przemierzać drogę. Zaczęło się ściemniać. W brzuchach nam burczało, w gardłach zasychało. Adi postanowiła coś upolować. Ja w oddali zaś dostzregłem ruchome kształty. Rozpoznałem je dość szybko, dwadzieścia tygrysów oraz za nimi dwadzieścia jeźdźców. Nie wiem co tu robili, lecz jechali prosto na nas. Wydobyłem miecze i przygotowałem się do bitwy. Ci nas okrążyli, nie mieliśmy szans. Za mało nas było, na czterdziestu przeciwników, w tym półtora tuzina i dwa dzikich kotów... ku mojemu zaskoczeniu zaoferowali nam nocleg i żarcie w ich obozie. Wróg czy nie wróg, głód nas zmusił do podążania za nimi. Adi sprawiała trochę trudności, chyba lubi koty... Mistrz Rav musiał ją uśpić by się odczepiła od jednego.
Gdy dotarliśmy na miejsce mieliśmy ucztę. Nie zjadłem za dużo, wyczuć można zawsze podstęp. Oczywiście. Następnego ranka obudziliśmy się, związani. Wieźli nas do jakiegoś Koloseum, czy jak tutaj zwią to. Zaprowadzono nas do cel. Było tam sporo więcej ludu, Ravenus dostrzegł jakiegoś maga, oraz później starego znajomego zwanego Sinem -- do prawdy, czy te imiona muszą być tak pospolite? Gdy nas rozwiązano, mieliśmy chwile swobody, pomimo 'uwięzienia'. Po chwili powiedziano nam o tym, że mamy walczyć na arenie. Przynajmniej tyle dobrego. Oznaczono z nas w sumie cztery drużyny, my stanowiliśmy żółtych. Mieliśmy walczyć przeciwko zielonym, którymi okazała się banda orków oraz szamanistyczny ogr... a może to był mag? Nie, z pewnością szaman. Gdy wyszliśmy na arenę, wśród tłumów powitały nas okrzyki znajomych. Walka poszła gładko, oczywiście wygraliśmy. W ogóle, nie było wyzwania. Odprowadzono nas do zbrojowni, gdzie mogliśmy założyć pancerze. Drow w pancerzu? No nie ośmieszajcie mnie... jakkolwiek, naszym następnym przeciwnikiem mieli być piraci. Arene zalano wodą... a przynajmniej jakąś cieczą -- skąd na pustyni by tyle wody wytrzasnęli? Na 'wodzie' były dwa okręty. Jakiś niemiły zapach nas dochodził z powietrza... po czasie coś nam zasłoniło słońce, lecz nie były to chmury. Ogromny zeppelin szybował na niebie, jego załoga zaś szykowała się do abordażu. Dwóch straciło liny, Sin im w tym pomógł, oraz poszedł w górę przejąć okręt. Nie pamiętam co się stało dokładniej, lecz po jakimś czasie zdaje się spadłem z zeppelina na który próbowałem wejść, lina straciłą zamocowanie, albo ktoś ją uciął -- nie wiem. Kąpiel w wodzie nie była przyjemna, aczkolwiek zostałem ogloszony zwyciężcą. Nawet puchar mi wręczyli! Szkoda, że poza pucharem nagrodą był tylko bilet powrotny do śródziemia..."
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin