 |
Rollage yn Astyr - Original RPG RyA - Forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
TyrDyt
Gość
|
Wysłany: Pon 22:31, 27 Kwi 2009 Temat postu: Łowca z mroku |
|
|
Łowca z Mroku - historia zabójcy
Fierfek...!
Ketch leżał częściowo zagrzebany w leśnym runie,
obserwując przez mosiężną lunetę swój cel.
Raz po raz odganiał łapką uporczywie atakujące
twarz owady, i przeklinał w duchu moment, gdy wpadł
do rzeki zmywając ochronny balsam.
Czemu musiałeś przyjść tu z tymi gorylami? Po co ci oni?
Zaczynam wariować. Gadam do siebie... to pewnie z głodu.
Łowca nagród wyciągnął z leżącego obok plecaka
suchą rację żywnościową. Przyjrzał się ohydnej, szarej
kostce, po czym wrzucił ją do buzi. Długo i starannie żuł,
mając nadzieję na uzyskanie choć odrobiny smaku. Nadaremnie...
Ewok przyłożył lunetę do oka. Cel przemieszczał się
powoli, jak wszystkie istoty wokół niego.
To chyba rodzaj jakiegoś kultu..., pomyślał. W oddali kilka
zakapturzonych postaci w długich, brązowych togach szło
gęsiego w kierunku niewielkiej budowli o nieregularnych
kształtach. Cel był wśród nich, zachowując się podobnie.
Ciekawe, co zawiniłeś moim pracodawcom, kolego,
pomyślał Ketch, powoli pełznąc w stronę grani. Zatrzymał
się na samym jej brzegu, wydobywając z plecaka
kilkudziesięciocalową rurkę z mosiądzu podobnego do tego,
z którego wykonano lunetę. Nabił ją zatrutą strzałką numer dziesięć,
czyli "kilkugodzinna śmierć w męczarniach" i złożył się do strzału.
Cel zatrzymał się razem z resztą postaci. Ketch wziął głęboki wdech i...
Strzałka z suchym trzaskiem pokonała opór kilku wiązadeł szyjnych
i ugrzęzła w ciele na jakieś dwie cale.
Jest!, mruknął cicho do siebie, padając na twarz w igliwie.
Z dołu dobiegł przeraźliwy wrzask, tupot nóg i zawodzenie ofiary.
Łowca przechylił lekko głowę i zerknął w stronę celu. Zakapturzone
postacie biegały bez ładu i składu wokół postrzelonego. Acha. czyli
nie wiedzą gdzie jestem. bardzo dobrze, dobrze bardzo!, ucieszył się,
powoli wycofując się z pozycji.
Pełznął tak kilkanaście metrów, a gdy znalazł się dostatecznie daleko,
zerwał się i zaczął biec. I wtedy trafił na wnyk. Dziwne, że go nie
zauważyłem, pomyślał. Wylądował twardzo na plecach,
a impet wyparł mu powietrze z płuc.
- Mam cię, ty skur... Hę?! - zza drzewa wyszedł jakiś uzbrojony w miecz
żołdak z krzyżem na piersi. Ketch wykorzystał chwilowe osłupienie
przeciwnika, wyszarpnął z kieszonki przy pasie nóż numer trzy i cisnął
nim we wroga. Żołnierz z jękiem wydobywającym się z rozciętego gardła
zwalił się na plecy. Łowca nagród poderwał się i popędził dalej, teraz już
bardziej uważając pod nogi. Przebiegł kilkaset metrów i zatrzymał się.
nasłuchiwał. Nic. Dobra nasza!
Ewok popędził dalej przez las, zmierzając do pobliskiego miasta, gdzie
miał odebrać drugie pół nagrody.
c.d.n.,
TyrDyt
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
TyrDyt
Gość
|
Wysłany: Wto 9:34, 28 Kwi 2009 Temat postu: Cały ten zwariowany świat |
|
|
- Gdzie on jest? Chester, do cholery, miałeś pomóc!
- Chyba tam! - stwierdził jegomość nazywany Chesterem,
wskazując grube, kilkudziesięcioletnie dębowe drzwi. jego
towarzysz, wysoki i zazwyczaj milczący, przyłożył ucho do
oheblowanej powierzchni. Stał tak przez chwilę, wytężając
słuch, podczas gdy młody i w gorącej wodzie kąpany Chester
coraz bardziej się niecierpliwił.
- Słyszysz go? No słyszysz czy nie? Frank, ile można? ODPOWIEDZ
WRESZCIE! - szeptał natarczywie. Zupełnie jak robal, pomyślał
Frank. Jak taka mała, a upierdliwa mucha, której póki nie zabijesz
to będzie cię męczyć. W końcu nie wytrzymał.
- Zamknij ten tępy ryj! Usłyszy nas i złoto przejdzie koło naszych
nosów! Jednym słowem STUL PYSK! - warknął cicho, odsuwając się
od drzwi. - Chyba tam jest. Wchodzimy. Gotów?
- Gotów.
- TERAZ!
Frank kopnął okrytą solidnym, wojskowym butem stopą z całej siły
w drzwi. Zawiasy jęknęły i strzeliły, nie wytrzymując natarcia na nie
przez ponad stukilogramowego worka mięśni. Mężczyzna szarpnięciem
wyjął miecz o obosiecznym ostrzu i wpadł do pokoju.
Po podłodze walały się sterty papierów, na środku niegdyś szarego
dywanu widniała kałuża jakiejś niezidentyfikowanej cieczy - Frank bywał
już w bardziej obleśnych miejscach, tak więc nie zamurowało go ani na
chwilę. Cóż, czego innego można było się spodziewać po prymitywnym,
dzikim Ewoku, pomyślał. Do pokoju za jego plecami wparował Chester,
trzymając naciągniętą kuszę w pogotowiu. Frank rozejrzał się
w poszukiwaniu miśka, gdy nagle usłyszał nad sobą sapnięcie. Spojrzał
w górę w idealnym momencie, by zobaczyć ciskającego nożem
w Chestera Ketcha, wiszącego na zapiętym na krokwi pasie. Towarzysz
Franka z cichym jękiem zwalił się na kolana, upuszczając kuszę i łapiąc
się za gardło, z którego wystawał długi na trzy cale nóż. Mężczyzna
wyskoczył w górę na tyle, na ile pozwalał mu dość ciężki pancerz
i machnął trzymanym jedną ręką mieczem. Ewok zdążył jednak podkulić
nogi, co zaowocowało donośnym brzękiem miecza odbijającego się od
grubej, drewnianej beli. Frank zaklął szpetnie, opadając na ziemię
z bolącą prawą ręką. W tym samym momencie na jego barkach wylądował
Ketch, odbił się od nich w kierunku pobliskiej ściany
przy czym szybkim cięciem małego rapiera próbował rozorać mu plecy.
Obaj usłyszeli jednak tylko szczęk klingi po ogniwach kolczugi, i głośne
"fierfek" wydane przez miśka. Ten ostatni odbił się już od ściany
i obecnie znajdował się pod nogam przeciwnika, atakując precyzyjnym
cięciem ścięgno Achillesa. Frank zamachnął się mieczem, słysząc suchy
dźwięk rozcinanej skóry buta. Czym prędzej przeniósł ciężar na
atakowaną nogę, blokując w ten sposób rapier wroga. Jednak jego
riposta skierowana w korpus Ewoka chybiła, ze świstem przecinając
powietrze. Frank poczuł dźgnięcie w okolice nerki, które tym razem
nie zostało zatrzymane przez pancerz. Ryknął więc z bólu, waląc się
na kolana.
- Kto cię nasłał? - usłyszał. splunął krwią pod nogi przeciwnika.
- Zakończ to. I tak nic nie powiem. - mruknął.
- Przekonamy się.
Ketch wraził mu klingę między żebra, pokonując oczka pancerza. Frank
jęknął, skręcając się z bólu i padając na twarz.
- To jak?
- Nic.. z... tego...! - wydyszał. Następny cios pozbawił go lewego ucha.
- Odpowiedz to to skończę. - dla podkreślenia wagi swych słów Ketch
oparł szpic klingi na środku karku przeciwnika.
- Gildia kazała cię sprzątnąć. Podobno zabiłeś kilku jej członków.
- Gildia? Więc jesteście łowcami nagród?
- Tak. Błagam...
Nie zdążył dokończyć. Ketch dotrzymał słowa i przebił kręgosłup i gardło
wroga, który zakończył życie cichym stęknięciem.
Gildia wysyła po mnie swoich pachołków... niedobrze. Muszę znaleźć
jakieś bezpieczne miejsce gdzie mógłbym się zaszyć na jakiś czas.
A także pożegnać się z tym... Wyjął z pasa wszystkie 12
ponumerowanych noży i posłał je w przeciwną ścianę. Każdy trafił
w inną deskę.
może znajdę jakieś w miarę bezpieczne towarzystwo...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|